Strach się bać!

Autor:
Edward Wieczorek
Data publikacji:
21 Luty 2018
Odsłuchaj tekst

Strach się bać!

W Niedzielę Wielkanocną 15 kwietnia 1972 r. ówczesny kierownik zamku w Toszku, młody archeolog Maciej K. zobaczył coś, z czym nie mógł się pogodzić jego racjonalny umysł: „nocą, bo już po obejrzeniu programu telewizyjnego, jak zwykle obszedłem cały zamek. W baszcie, gdzie mieszczą się pokoje gościnne, w jednym z okien ujrzałem światełko. Zdziwiło mnie to, bo przecież nikogo tam nie meldowałem, ale poszedłem rzecz sprawdzić. Otworzyłem drzwi, wszedłem do środka. Nic. Pusto, ciemno. Przywidziało mi się – pomyślałem i wyszedłem na dziedziniec, ale tknięty jakimś przeczuciem znów się obejrzałem. I znów w oknie paliło się światło, a co więcej, na szczycie baszty, tam gdzie umieszczony jest metalowy orzełek, ujrzałem postać w bieli. Miałem ze sobą latarkę, natychmiast zaświeciłem i w tym momencie postać znikła. Znikło także światełko w oknie. Spojrzałem na zegarek – była północ. Mocno zaniepokojony wróciłem do siebie i nikomu dotychczas o tym zdarzeniu nie opowiadałem, bo nie wiem – przywidzenie to było czy prawda...” (Bogna Wernichowska, Duchy Polskie, Warszawa 1983, s. 148). Pisząc o zamku toszeckim w mej książce „Zamki i pałace na turystycznych szlakach” (Katowice 1992) zwaliłem widzenia Maćka na karb wielkanocnego „przejedzenia”. Ale poznałem go w 1994 r. i wiem, że nie jest skłonny do fantazjowania. Więc może coś jest na rzeczy?

Biała Dama

Dziś po niegdyś wspaniałym, średniowiecznym zamku Piastów opolskich w Toszku, późniejszej – jeszcze wspanialszej – siedzibie kilku rodów(Colonnów, Eichendorffów, von Gaschin) pozostał jedynie budynek bramny, jedna wieża i fragmenty dawnych zabudowań gospodarczych. Zasadnicza część zamku spłonęła 29 marca 1811 r. w czasach rodziny von Gaschin. Pożar wybuchł tak nagle, że właściciele zamku postanowili ratować się ucieczką poprzez tajne przejście wiodące ze studni zamkowej przez lochy poza zamek. Hrabina Gizela złapała tylko najcenniejszy skarb rodowy, złotą kaczkę siedzącą na 11 złotych jajach (prawdopodobnie wyrób jubilerski w stylu jajek Faberge’a) i tajnym przejściem rzuciła się do ucieczki. Znaleziono ją martwą już poza zamkiem, natomiast skarbu rodowego – owej kaczki – nie odnaleziono nigdy. Duch hrabiny Gizeli von Gaschin – Białej Damy, bezskutecznie poszukuje zaginionej przed 200 laty złotej kaczki. Także mnóstwo ludzi usiłowało odszukać kaczkę, ale żeby to jeszcze było takie proste… Ludowa legenda powiada, że kaczkę odnajdzie młodzieniec czysty, urodzony w niedzielę, który zejdzie do lochów w dzień Wielkanocy.

Gotycki dziedziniec, renesansowa brama

Pierwotnie był to gród drewniany, wzniesiony na przełomie XII i XIII w., na ważnym szlaku handlowym ze Śląska do Małopolski – praprzodku dzisiejszej DK-94. Wzmianka z 1222 r. mówi o nim już jako o kasztelanii, należącej do księstwa raciborsko-opolskiego, potem bytomskiego, w końcu będącej własnością innych Piastów śląskich. W XV w. był już budowlą murowana (z tego czasu zachowana wieża północna), w 1601 r. Caspar Colonna zbudował renesansowy budynek bramny. Próba rekonstrukcji wyglądu zamku na podstawie badań archeologicznych i przekazów ikonograficznych przedstawia nam budowlę na wzgórzu, wpisaną w plan nieregularnego owalu. Od strony zachodniej zamykał ją zamek właściwy z dwiema basztami (południowa zawaliła się już w 1728 r., północna stoi do dziś), od strony wschodniej budynek bramny zwieńczony był dwiema niewysokimi wieżami. Pomiędzy zamkiem właściwym a budynkiem bramnym od południa rozciągał się budynek mieszkalny (nieistniejący), a od północy – stajnie, przekształcone w 1761 r. w oranżerię. Do dziś zachował się tylko budynek bramny, północna baszta i północne skrzydło dawnej oranżerii. Od 1811 r., od pamiętnego pożaru, w którym zginęła hrabina Gizela i zaginął rodowy skarb – złota kaczka – zamek pozostawał ruiną. Do dzisiejszego stanu odbudowano go w latach 1956-1963 według projektu architekta Jana Gontarczyka. Dziś mieści Centrum Kultury „Zamek w Toszku”.

Tajemnicze lochy

Lochy, którymi uciekała Gizela von Gaschin, istnieją. Jak pisze Bogna Wernichowska, w czasie remontu pod koniec lat pięćdziesiątych pojawiła się w Toszku ekipa speleologów z Wrocławia, którzy mieli wreszcie zbadać tajemnicze lochy. Kiedy jednak weszli do podziemi, natrafili na zasypany gruzem korytarz. Ponoć speleolodzy, nie wykazując zbytniego entuzjazmu do dalszych penetracji i zbywając pytających ich natrętów, szybko z Toszka wyjechali. Bogna Wernichowska zastanawia się, dlaczego? Co przeszkodziło w ich dalszych poszukiwaniach? Czyżby Biała Dama?

Kto wie...?

 

Wyświetlenia:  18
Twoja ocena:
Ocena: 0.0 (Oddano 0 głosy)